Roll Player: Potwory i sługusy – recenzja dodatku
Roll Player to gra, która jednych zachwyciła swoją mechaniką i klimatem, a innych zniechęciła ucinając zabawę w najlepszym momencie. Dodatek Potwory i sługusy chce zadowolić obie grupy. Jak mu się to udaje? Zapraszam do recenzji.
Co nowego?
Potwory i sługusy to dodatek wprowadzający kilka nowych elementów do rozgrywki w Roll Playera. Gra często spotykała się z zarzutami, że kończy się w najlepszym momencie: gdy udało nam się stworzyć swojego bohatera. Dla mnie nie był to żaden problem, ale dla wszystkich, którzy chcieli przeżyć choćby jedną przygodę swoją postacią, nad której wizerunkiem tak ciężko pracowali, powstał właśnie ten dodatek.
Zobaczcie więc o jakie elementy Keith Matejka postanowił rozbudować ten tytuł.
Karty potworów
To najważniejsza i najbardziej wyczekiwana przez wielu graczy zmiana. Tytułowe potwory występują w sześciu odmianach i nasz bohater będzie musiał zmierzyć się z jednym z nich na koniec gry. Każdy z nich ma swoją wytrzymałość, umiejętność wpływającą na końcową walkę i punkty, które daje graczowi za zadanie mu odpowiedniej liczby obrażeń.
Jest to dosyć proste, ale to tylko początek. Dodatek nosi bowiem nazwę Potwory i…
Sługusy
To kolejny nowy rodzaj kart. Na pierwszy rzut oka przypominają potwory, ale jest ich o wiele więcej, tekst na karcie to ich słabość, a nie siła, a zabicie ich jest o wiele prostsze. Zawsze daje nam jednak cenne rzeczy.
Talia kart sługusów leży na stole niedaleko rynku, co jest o tyle ważne, że to właśnie z akcji na rynku musimy zrezygnować, żeby udać się na polowanie. Zawsze dostajemy jedną kość walki przeciwko każdemu sługusowi, ale ich opisana na karcie słabość pozwala nam wziąć kolejne, jeżeli spełniamy odpowiednie warunki. Gdy już ustalimy, z ilu kości możemy skorzystać, rzucamy wszystkimi i osiągnięty wynik porównujemy z kartą danego sługusa. Jeśli uda nam się zadać tyle obrażeń, by załapać się na poziom z pucharem, pokonaliśmy go i zgarniamy łupy. Może to być doświadczenie, złoto i, być może przede wszystkim, informacje. Tych ostatnich potrzebujemy, by podczas gry odkryć…
Karty przygody
O potworach nie powiedziałem wam bowiem tego, że każdy ma swoją kryjówkę, zastawia pułapkę i dysponuje specjalnym atakiem. Wszystkie te trzy elementy występują w 3 wersjach dla każdego potwora, a przed każdą grą losujemy po jednej z nich. I dopiero pokonanie kolejnych sługusów pozwala nam zobaczyć z czym dokładnie będziemy mieli do czynienia. Karty te mówią nam za co będziemy mogli dostać dodatkowe kości walki, które użyjemy w ostatecznej bitwie. Są więc ważne, jeśli chcemy nabić na końcowym bossie dużą liczbę punktów.
Kości walki
Pisałem o nich wyżej, więc uściślę tylko czym dokładnie są te kości. Kości walki to czerwone K6, które służą nam do walki z potworami i ich sługusami. W grze mamy różne sposoby ich zdobywania i przerzucania, a końcowa suma oczek mówi nam jak silny atak nam wyszedł. I porównujemy go z siłą potwora/sługusa.
Kości wzmocnienia
Te kości są przezroczyste, a wartości oczek na nich to 3-8. Wrzucamy je do woreczka razem z innymi kośćmi atrybutów i możemy je później wybierać i umieszczać na karcie postaci. Pozwala nam to podkręcić nieco wartość atrybutów naszego bohatera, ale jednocześnie tracąc nieco na „zależnościach”. Jedna czy dwie nowe karty odnoszą się do kości wzmocnienia, ale to tyle.
Kostki doświadczenia
Kostki doświadczenia zdobywamy przede wszystkim pokonując sługusy. W trakcie gry możemy wydawać ja na różne sposoby: żeby przerzucić kości walki, odrzucić żetony obrażeń, zyskać dodatkową kość walki lub wykonać dowolną akcję atrybutu.
Zwoje
Zwoje to nowy rodzaj kart rynku. Są to zaklęcia, które po zdobyciu musimy natychmiast rzucić, co sprowadza się oczywiście do aktywowania tekstu z danej karty. Są one jednorazowego użytku, ale odkładamy je na bok, ponieważ inne karty mogą się do nich odnosić.
Wrażenia
Jak widzicie, nowych elementów w dodatku jest całkiem sporo. Do tego dochodzą również nowe karty rynku, klasy, charakteru i historii, żetony, pieniądze… Jak to wszystko jednak wpływa na grę, którą znamy?
Osobiście mam mieszane uczucia. Ogólnie dodatek Potwory i sługusy oceniam na plus, ale jest kilka rzeczy, które mi się nie do końca podobają. Najpierw może jednak plusy.
Chociaż nie czułem potrzeby, żeby mój stworzony bohater udawał się na jakieś wędrówki, to jednak wprowadzenie końcowego bossa jest fajne. On sam w sobie może nie daje żadnych emocji i jest po prostu nieco losowym sposobem na zdobycie kilku dodatkowych punktów, ale bardzo podoba mi się to, co wiąże się z nim. Karty przygód i spełnienie ich wymogów, żeby zapewnić sobie duże szanse w walce z bossem są bardzo ciekawym elementem, a ich ilość i losowy wybór sprawia, że każda gra jest dzięki temu nieco inna.
To samo tyczy się sługusów: czasem nie było nic ciekawego na rynku, więc trzeba było tylko odrzucić coś, żeby dostać nieco pieniędzy. Teraz możemy zapolować na sługusa, zdobyć doświadczenie i coś jeszcze, odkryć kartę przygody, a i sam pokonany sługus może nam się przydać dzięki kilku nowym kartom rynku. Jest to fajna nowa opcja, która wprowadza nowe możliwości i decyzje.
Kostki doświadczenia również są fajnym elementem, dzięki któremu mamy nieco więcej możliwości i których umiejętne wykorzystanie może zapewnić nam kilka dodatkowych punktów w grze.
Nie jestem za to wielkim fanem kości wzmocnienia. Osobiście jak widzę 7 i 8 oczek na jednej ściance kostki, to moje poczucie estetyki płacze. One same też mają minimalne znaczenie dla rozgrywki i chociaż pozwalają nam wyjść z opresji, gdy do osiągnięcia celu atrybutu brakuje nam więcej niż 6 oczek, to jednak zdarza się to wyjątkowo rzadko. Kostkę taką najpierw trzeba wylosować z woreczka, potem odpowiednio nią rzucić, a następnie jeszcze kupić, co czasem też nie jest możliwe, gdy nie chcemy ryzykować utraty jakiejś karty rynku. Mały efekt, rzadko przydatny, a do tego niezbyt ładny.
Nie podobają mi się też zwoje i ogólnie nowe karty rynku. Ponieważ z ich powodu rynek nam się rozrósł, to wykładamy teraz jedną kartę więcej. Problem w tym, że nawet mając 4 dostępne do kupna karty, często nie mam na co wydać tych pieniędzy. Mam wrażenie, że to celowy zabieg, żeby częściej chodzić na polowanie na sługusów 🙂
Ale serio, zwoje zazwyczaj do niczego się nie przydają, tym bardziej, że ich natychmiastowa i jednorazowa natura sprawia, że są bardzo sytuacyjne. Z kolei nowe karty rynku też nie robią wielkiego wrażenia. W podstawowej wersji gry często miałem dylemat co kupić. Teraz albo bardziej opłaca mi się iść na polowanie, albo wybór jest oczywisty i ograniczony do jednej karty. Która najczęściej pochodzi z podstawki.
Może nie będzie to popularna opinia, ale ostatnia rzecz, która mi się nie podoba, to nowe karty postaci. Stare zresztą też. Nie chodzi o to, że nie doceniam tego, że dostajemy tyle ras do wyboru – i to jeszcze w męskiej i żeńskiej formie. Doceniam. Problem w tym, że zrobienie takich plansz pewnie tanie nie jest, a z nowymi nie da się wszystkiego upchnąć już w jednym pudełku, jeżeli nie chcemy, żeby wieczko odstawało na 2-3 cm. Tym bardziej, że dla klimatu rasa ma minimalne znaczenie, a same efekty „+2” i „-2” przy atrybutach też nie robią wielkiego wow. Zamiast robić kolejne karty postaci wystarczyłoby moim zdaniem dodrukować jedynie „awatary” kolejnych ras i żetony „+1”, „+2”, „-1”, „-2” i co tam jeszcze chcą, które kładło by się obok odpowiedniego atrybutu. Więcej możliwości, mniej zabieranego miejsca i zapewne mniejsza cena. To jednak kwestia już bardziej produkcyjna, więc nie wpływa na moją ocenę całego dodatku.
Podsumowanie
Potwory i sługusy to na pewno bardzo ciekawy dodatek do gry, którą bardzo lubię. Roll Player od roku jest na szczycie moich ulubionych gier solo, w których mogę „bawić się” kostkami, a dodatek rozbudowuje go na kilka fajnych sposobów.
Gdyby był trochę tańszy, a nowe karty rynku byłyby ciekawsze, to zasługiwałby na najwyższą ocenę. Ponieważ jednak kosztuje tyle, co niejedna fajna gra, a część nowych elementów ma znikome znaczenie dla rozgrywki i niewiele wnoszą (karty postaci, kości wzmocnienia, większość kart rynku), to aż tak rozpływać się nad nim nie będę. Jednak przede wszystkim tytułowe potwory i sługusy to świetny, dający wiele nowych możliwości i decyzji dodatek, który bardzo pozytywnie wpływa na całą grę – zarówno od strony mechanicznej, jak i klimatu. Dzięki temu każdemu fanowi podstawki polecam, a jeśli nie podobał wam się Roll Player, ponieważ bohater kończył swoją służbę, jeszcze zanim ją zaczął, to zagrajcie jeszcze raz z Potworami i sługusami. Jest szansa, że tym razem nie będziecie zawiedzeni.