Kryminalne zagadki. Krwawe róże – recenzja
„Kryminalne zagadki. Krwawe róże” to kolejna na rynku wariacja na temat gier, których motywem przewodnim jest rozwiązywanie… no cóż, kryminalnych zagadek. O ile jednak Detektyw czy Kroniki zbrodni (opisywane przeze mnie w tym miejscu) to gry większego kalibru, o tyle Kryminalne zagadki od wydawnictwa Fox Games to kieszonkowa wersja śledztwa, które bardzo przypomina inną serię na rynku: Sherlocka wydawnictwa Nasza księgarnia. Jak sprawdza się taki format i czym się charakteryzuje? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Kryminalnym zagadkom bliżej do serii Escape Roomów tego samego wydawnictwa niż wcześniej wymienionym grom (poza Sherlockiem, ale tym zajmę się w jego recenzji). Małe pudełko kryje w sobie talię kart, którą musimy przeglądać w takiej kolejności, w jakiej została ona ułożona. W ten sposób, czytając kolejne karty, uczymy się zasad gry i poznajemy historię, aż w końcu zamienimy się w śledczych, którzy mają za zadanie rozwikłać zagadkę tajemniczej śmierci hrabiego Ferdynanda Tudora.
Jeśli chodzi o zasady, to są one bardzo proste: gdy już dojdziemy na kartach do właściwej gry, każdy z graczy będzie miał po trzy karty na ręku, a w swojej rundzie musi podjąć dwie decyzje: najpierw musi wybrać kartę, a następnie wykonać jedną z dwóch akcji: położyć ją na środek stołu, dostępną do wglądu dla każdego, lub też odłożyć zakrytą do archiwum. Druga opcja jest o tyle ważna, że ilość kart w archiwum decyduje o tym, które karty możemy zagrać na środek stołu: każda karta ma swoje wymagania w tej kwestii, a my musimy zadecydować które wskazówki są mniej ważne i możemy je poświęcić, żeby umożliwić zagrywanie tych naszym zdaniem ważnych dla śledztwa.
Karty przedstawiają różne rzeczy i sytuacje, z którymi możemy się zetknąć jako śledczy, tak więc będą to przedmioty, osoby, rozmowy. Zagrywamy je i odrzucamy tak długo, aż gra powie nam, że pora rozwiązać śledztwo. W tym momencie musimy zebrać całą zebraną w trakcie gry wiedzę i odpowiedzieć na kilka pytań. W zależności od tego jak nam poszło, lepiej lub gorzej rozwiążemy sprawę – a być może i wcale. I to w zasadzie tyle.
Ciekawym pomysłem jest to, że pudełko i kilka kart tworzą nam trójwymiarowe miejsce zbrodni, które również ważne jest w kontekście rozwiązania sprawy. Nie jest to więc tylko gadżet, ale faktycznie może nam pomóc przy niektórych pytaniach – zarówno własnych, jak i gry.
Karty są duże, fajnie ilustrowane, a motyw z zagrywaniem ich i odrzucaniem też wydaje się ciekawy. Nie jest to jednak nowość, bo wspomniany Sherlock również posiada taką mechanikę, tam jednak działa to nieco inaczej. Czy lepiej to już zapraszam wkrótce do recenzji.
Poziom trudności oceniłbym na co najwyżej średni – zabójcę i motyw udało nam się ustalić raczej bezproblemowo, gorzej było z jednym pytaniem – tu zawiodła nas fantazja i łączenie faktów. Wynik osiągnęliśmy jednak dobry, a więc wyjątkowo trudne to śledztwo być raczej nie mogło 🙂
Tym razem grałem akurat z żoną, a ponieważ jest to gra jednorazowego użytku, to solo już do niej nie siadałem, ale raczej większych różnic w zabawie nie przewiduję – poza największą, czyli tym, że nikt nam nie pomoże połączyć wszystkich wątków w całość. Co prawda opcja z odrzucaniem kart bez wglądu dla reszty graczy wydaje się taką, która może ułatwić grę solo, jeżeli gracz będzie widział wszystkie karty, ale tak naprawdę ma to znikome znaczenie, ponieważ o odrzuconych kartach możemy rozmawiać, więc tak czy inaczej wiemy co na nich było – a wiadomo też, że najważniejszych raczej i tak nikt nie odrzuci.
Koniec końców uważam, że Kryminalne zagadki: Krwawe róże to bardzo ciekawa gra i fajna wariacja na temat zabawy w detektywów. Naprawdę dobrze się bawiłem przez tą mniej więcej godzinę i na pewno chętnie sięgnąłbym po kolejne gry z serii, jeśli tylko takie się pojawią. Jeśli więc lubicie takie klimaty, to bardzo polecam.